Mój drugi blog, tym razem nie-tematyczny, poprawność publicystyczną sobie odpuszczam ;P Jest to zwyczajny pamiętnik, więc piszę jak mi się podoba.

"I like living. I have sometimes been wildly, despairingly, acutely miserable, racked with sorrow, but through it all I still know quite certainly that just to be alive is a grand thing"
Agatha Christie

niedziela, 8 maja 2011

Update/spotkania ts - what the fuck for?


Myślę, że teraz mogę spokojnie napisać nową notkę. Zwlekałem z tym dość długo, bo nie bardzo wiedziałem co mam napisać. Żyłem w niepewności i kompletnej rozsypce. A w takim stanie nie umiem niczego produkować.
Powiem tylko tyle, że polska służba zdrowia mile mnie zaskoczyła. Poszło szybko i sprawnie. Lekarz rodzinny, już następnego dnia onkolog, skierowanie na badania w trybie natychmiastowym. Inna kobieta, która rejestrowała się na nie miała czekać do września… ja dostałem na „za kilka dni”. Onkolog, znowu badania, znowu lekarz... Ale będę żyć, przynajmniej na razie. Zostałem „pod obserwacją”.
Ciekawa rzecz – kiedyś, przed tym jak dowiedziałem się o trans, panicznie bałem się umrzeć. PANICZNIE. A byłem w nieco podobnej sytuacji, bo zdrowie mam hooyowe ;P Czułem, że jeśli opuszczę ten świat to będzie tragedia i taka ogromna szkoda, bo przecież nie zdążyłem nadać swojemu życiu żadnego sensu, niczego nie osiągnąłem.
Tym razem oczywiście wystraszyłem się (kto by się nie wystraszył?), ale jak otrząsnąłem się po pierwszym szoku, to podszedłem do myśli o śmierci spokojnie. Jakbym już teraz „mógł odejść”, czułem, że moje życie jednak nie było takie puste, że miało sens i że odchodziłbym przeżywszy najwspanialsze chwile jakich dane było mi doświadczyć przez całe życie.
Pozytywne doświadczenie. Widzę jak wiele pomogła mi sama świadomość trans i zaczęcie życia „po mojemu”. A nawet na hormonach nie jestem… W takich chwilach zastanawiam się czy na pewno potrzebuję ich do szczęścia. Jak wiele one jeszcze zmienią, poza usunięciem tego „zawieszenia w próżni” gdzie nie jestem ani tym, ani tym.

Teraz trzeba spiąć się i pchać życie dalej. Skończyłem praktyki w biurze projektowym (bo w końcu znalazłem miejsce, gdzie zgodzili się mnie przyjąć). Nawet zapłacili mi 500zł po miesiącu xD Pierwsze pieniądze jakie zarobiłem samodzielnie :D Niestety powiedzieli, że nie znam potrzebnych programów, na których teraz będą pracować, więc nie mogą mi dać żadnej pracy. Zaproponowałem im, że będę przychodzić i uczyć się programu, nic nie muszą mi za to płacić, a jak się nauczę to wtedy zdecydują, czy mnie zatrzymać czy nie. Cóż, zawsze jakaś szansa i miejsce, gdzie mogę się czegoś nauczyć…  No i nie traktują mnie jakoś gorzej ze względu na to jak wyglądam – przychodzę normalnie ubrany (w tej mniej „punkowej” wersji), w postawionych włosach, z koczykami. Powiedziałem, żeby mówili do mnie Ada – jak skrót od Adam, co jest całkiem do zniesienia.

W sobotę dałem się namówić Marcie i poszedłem z nią na jeszcze jedno spotkanie transowe (nie chciała iść sama ;P). Ofc, to był błąd. Już mniej marnuję czas chodząc po galerii handlowej i patrząc czego nie mogę kupić, bo mnie nie stać. Przez chwile tylko pogadałem z młodym kaemem o grze, w którą obaj gramy, a potem już tylko cholerne nudy. Jakiś koleś w wieku 50+, po prośbie „przedstaw się”, opowiadał przez pół godziny jak to całe życie odkrywał, swoją kobiecą naturę. Osobnik z wyglądu i stylu 100% laska, gadał o tym jak to bardzo czuje się chłopakiem; w trakcie dowiedziałem się, że na poprzednim spotkaniu był w czerwonej sukience, ostrym makijażu i w szpilkach i zarzekał się, że nie chce w ogóle zmieniać ciała, choć teraz twierdził, że chce 100% zmiany. Do tego cieszył się, że potrafi zaszokować takim „bjaczowatym stylem”, a na moje pytanie czemu nie spróbuje, choćby w tym przyjaznym gronie, pojawić  się w wydaniu bardziej męskim, opowiedział: „a co rozumiesz przez bardziej męskim?”. Myślałem, że pierdolnę… No nie wiem, może to, żeby chociaż zamienić wysokie obcasy na trampki?... Był koleś, który twierdził, że czuje się tym i tym jednocześnie i nie umie się zdecydować. Był jakiś tv. Była lesbijka, która twierdziła, że jest w kph i szuka różnych grup wsparcia, gdzie ludzie starają się coś zrobić dla tych, którzy spotykają się z brakiem zrozumienia i opowiadała jak to ona musi się kryć z tym kim jest (jak na mój gust sfrustrowana babka, która nie miała się komu wygadać).
Czułem, że nie pasuję tam kompletnie i że nie chcę mieć z „transowym” środowiskiem nic wspólnego. Te użalanie się, te wszystkie truizmy… czy ludzie na serio tego potrzebują? Myślałem, że chociaż z tym kaemem od gry jakoś kontakt załapie, ale na koniec wyszedł nie pożegnawszy się nawet :/
Ja na serio mam dość całego transowego pierdolenia, chcę pożyć normalnie.

@Abel Nene
Jesteś nauczycielem? W takiej sytuacji to na serio przetransowanie się musi być strasznie trudne. Jedna rzecz jak pracuje się za biurkiem, inna jak pracujesz z ludźmi.

@Law
W obecnych czasach lepiej mieć dobry normalny zawód niż wyższe wykształcenie. A jak już chce się skończyć cokolwiek, żeby mieć papierek, to architekturę odradzam – za dużo czasu i nerwów to zjada.
A czy rodzice nie stoją mi na przeszkodzie to jeszcze tak dokładnie nie wiem ;) Na razie wiem tylko, że mama nie ma zamiaru pomagać. Ale czy będzie przeszkadzać – okaże się ;P