Mój drugi blog, tym razem nie-tematyczny, poprawność publicystyczną sobie odpuszczam ;P Jest to zwyczajny pamiętnik, więc piszę jak mi się podoba.

"I like living. I have sometimes been wildly, despairingly, acutely miserable, racked with sorrow, but through it all I still know quite certainly that just to be alive is a grand thing"
Agatha Christie

czwartek, 10 lutego 2011

Server crush

Wczoraj cały mój dotychczasowy porządek świata runął w gruzach.

Przyjechałem do miasta gdzie studiuję żeby oddać ostatnią pracę i dostać brakujący wpis, co załatwiłem szybko i sprawnie. Na uczelni spotkałem jeszcze koleżankę, której pomogłem jeszcze z jakąś pierdołą. Powiedziała mi, że jest już nowy plan zajęć, na semestr letni. Czym prędzej popędziłem pod dziekanat.
Przyznam, myślałem, że może na tym ostatnim semestrze, na piątym roku, będziemy mieli niewiele zajęć; jakieś 5 przedmiotów maksymalnie, może seminaria no i jakieś konsultacje z promotorem, co by było mało, bo wcześniej mieliśmy po 35 godzin zajęć tygodniowo. A teraz daliby nam jakieś 15 godzin i by był git.
Kiedy jednak stanąłem pod planem zajęć, zatkało mnie. Dosłownie. Wszystkie plany jakie miałem sypnęły się w jedną sekundę. Patrzyłem na tą kartkę i nie mogłem uwierzyć…
JEDYNE zajęcia jakie mam mieć, są w piątek. Są to konsultacje w mojej katedrze dyplomującej. Reszta tygodnia zupełnie wolna.

Do mieszkania wracałem w dziwnym stanie, nie wiedząc co ze sobą teraz zrobić. Od ponad pięciu lat miałem zaplanowany każdy dzień i zapełniony każdy weekend. Zapierdzielałem jak debil żeby utrzymać się na studiach i mieć jeszcze w miarę dobre oceny. Nie miałem w ogóle czasu dla siebie, na rozwijanie jakiegokolwiek hobby, na sport, na imprezy… Musiałem świetnie zarządzać czasem żeby zdążać z pracą na studia, jeszcze się z kimś czasem spotkać, robić zakupy, gotować sobie samemu, wrócić do domu na weekend itd. Ale moje życie miało rozkład, jakiś rytm, plan. Wiedziałem co po kolei robić żeby iść do przodu, myśleć przy tym za wiele nie musiałem.
A teraz zostałem z ogromną kupą czasu, którą nie mam pojęcia czym wypełnić. Nie mogę tak siedzieć przez cały tydzień przed kompem i tylko na 4 godzinki raz w tygodniu wpadać na studia. Zwłaszcza, że rodzice płacą grubą kasę za to żebym miał tu gdzie mieszkać. Mam wrócić do domu i tylko przyjeżdżać na jeden dzień (bo tak też można)? Nie chcę mieszkać na tej wiosce, nie chcę słuchać jak rodzice mówią do mnie po imieniu itd. Z resztą na tym zadupiu ciężko znaleźć jakąkolwiek pracę.
Więc chyba zostanę tu. W moim pierwotnym planie było rozwijanie znajomości programów graficznych, do wizualizacji itd. To mogę robić, ale to mało. Chciałem załapać się do jakiegoś zakładu fryzjerskiego, poprosić żeby mnie czegoś pouczyli, ja bym tam „stażował” zupełnie za free. Ale to by miało sens tylko jeśli miałbym pół tego czasu jakim dysponuje. A tak to i rodzice będą niezadowoleni i mi szkoda trochę czasu jeśli mogę podjąć jakąś pracę i zarobić (jak ja już chce mieć własne pieniądze!). Mogę też iść na staż (też za free) do jakiegoś biura projektowego i zbierać już doświadczenie, ale to nudy no i nie mam $ za to.

Muszę mieć jakiś plan... Nie chcę zmarnować tego czasu jaki mi został przed ostatecznym zamknięciem mojej nauki.

4 komentarze:

  1. To może zrób tak: zarejestruj się w Urzędzie Pracy jako bezrobotny (nie wiem tylko, że się nie czepną, bo jesteś na dziennych, ale jak wytłumaczysz ile faktycznie masz zajęć to powinno być spoko) i wtedy idź na staż! UP będzie Ci płacić stypendium stażowe - na pewno da się tak, bo można sobie samemu staż załatwić i brać stypendium z UP za staż. Jest tego teraz coś koło 700-800zł a może i więcej od tego roku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam bym się cieszył nawet, jakbym miał cały tydzień wolny(ile czasu by było na shredding!), bo teraz wracam prawie codziennie po 18-ej...Nie ma to, jak chodzić do dwóch szkół...
    Pracę możesz jakąś znaleźć, ale chyba faktycznie najlepiej by było tak, jak Wendigo napisał.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tak miałem w zeszłym roku. Jeśli niczego nie znajdziesz, to umrzesz z nudów!!!! Nie wiem w jakim mieście mieszkasz, ale myślę, że jak napiszesz CV i wyślesz do paru firm, to możesz znależć pracę. Ja też muszę poszukać pracy, bo mam za dużo czasu wolnego. Ja pomyślałem, żeby uczyć języków. To niezła kasa, za mało pracy. A francuzi nie znają języków :D
    Em.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, ale fajnie masz! Ja nie mogę się doczekać, kiedy tak będzie ;) Na Twoim miejscu poszukałabym sobie jakiejś roboty w tym mieście, gdzie studiujesz. zakochana-w-dziewczynie.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń